wtorek, 24 września 2013
Na własną rękę – przeciw zacieraniu śladów zbrodni w KL Warschau
Zeznania świadków potwierdzają meldunki Armii Podziemnej
Sprawa musi budzić emocje, tym
bardziej, że istnieją zeznania świadków, dokumenty, zdjęcia, ekspertyzy,
protokóły oględzin miejsc tych strasznych zbrodni, niezwykle sugestywne, które
dają wyobrażenie o rozmiarach zaistniałej tragedii i chyba każdego mogłyby
przekonać. Jednak okazuje się, że jest inaczej.
Podobnie meldunki wywiadu Dowództwa
Narodowych Sił Zbrojnych alarmowały o urządzeniu przez Niemców w więzieniu przy
ul. Gęsiej komory gazowej i masowych mordach tam dokonywanych. Raport z
oględzin "Gęsiówki" z maja 1946 roku przedstawia kompletny obraz
obozu zagłady z komorami gazowymi, stosami puszek po cyklonie, krematoriami o
ogromnej – przekraczającej potrzeby „Gęsiówki” – pojemności, oraz masami
szczątków i prochów ludzkich. Są też zeznania świadków zbrodni dokonywanych w
tunelu przy ul. Bema, gdzie Niemcy zorganizowali największą i kompleksowo
wyposażoną komorę gazową, która miała wielki udział w dziele likwidacji
mieszkańców Warszawy i tym samym w zniszczeniu stolicy Polski.
Warto przytoczyć fragment zeznań
świadka Stanisława W., wywiadowcy AK: "Po wybuchu Powstania Warszawskiego
dostałem rozkaz od Dowódcy Zgrupowania «Radosław» udania się w rejon Dworca
Zachodniego i rozeznania sytuacji dyslokacji wojsk niemieckich
[...]. Ulokowałem się w jednym z
takich opuszczonych domów naprzeciwko wylotu tunelu pod liniami Dworca
Zachodniego PKP, w odległości około 500 -700 m od tego tunelu i przez lornetkę
obserwowałem ruch, jaki był przy tunelu. Było to dokładnie 3 sierpnia rano
około godz. 8-9. Przez godzinę czasu mojej obserwacji widziałem, jak SS-mani
doprowadzili grupy ludności cywilnej Warszawy [od kilkunastu do kilkudziesięciu
osób każda grupa] i dokonywali selekcji, oddzielając kobiety i dzieci od
mężczyzn. Po czym kobiety i dzieci pod konwojem niemieckim były odprowadzane w
kierunku Dworca PKP Warszawa-Zachodnia [...]. Natomiast mężczyzn wpędzano do
tunelu, który od strony Woli był odkopany. [...] z tytułu pełnionej służby w
wywiadzie wiadomo mi, że w okresie od 2 do 8 sierpnia 1944 Niemcy wymordowali w
tunelu około 4 tys. mężczyzn. Potwierdził to mój podwładny Stanisław Mikulski w
dniu 8 sierpnia 1944 w meldunku złożonym dla Komendy Głównej AK. On był
wyselekcjonowany do grupy mężczyzn przy tunelu, z której zbiegł, po czym
schował się i dalej obserwował, co się w tunelu działo".
Eksperci inaczej
Jest też wiele innych świadectw w
tej sprawie. Niemniej okazuje się, że te zdawałoby się, niepodważalne dowody i
przesłanki nie przekonały niektórych badaczy tematu, nie dotarły do pana Kopki,
który szereg dokumentów i faktów, zebranych przez sędzię Marię Trzcińską w toku
wieloletniego śledztwa, pominął w swojej publikacji dotyczącej KL Warschau. Nie
przekonały pana Władysława Bartoszewskiego, znawcy okupacyjnej przeszłości,
który ponadto z całym swoim autorytetem stanął po stronie tych, co podważają
prawdę o warszawskim obozie zagłady i komorach gazowych. Stał się on wręcz
niepisanym przywódcą obozu przeciwników pamięci o KL Warschau. Symptomatyczne
są jego słowa wypowiedziane przed prokuratorami IPN w sprawie komór gazowych w
obozie przy ul. Gęsiej w Warszawie. Na pytanie czy słyszał o znalezionych tam
po wojnie puszkach po cyklonie B stwierdził, że „nie musiały być tam składowane
nieprzerwanie od okupacji niemieckiej. Równie dobrze mogły być tam składowane
przywiezione skądinąd.” W ślad za tym stwierdzeniem można zapytać, na jakich
dowodach i dokumentach opiera swoją wypowiedź, kto miałby te puszki zwozić do
ruin warszawskiego Getta i po co? Tutaj były komory gazowe i krematoria. Tu
wszystkie studzienki kanalizacyjne były wypełnione ludzkimi prochami, więc nic
dziwnego, że również tutaj, w miejscu dramatu, znaleziono narzędzie zbrodni,
śmiercionośny gaz oraz ślady jego składowania i użycia.
Dzisiaj trwa zacieranie śladów KL
Warschau. W miejscu dawnego więzienia przy ul. Gęsiej (integralnej części KL
Warschau), zamienionego w obóz NKWD-UB, rozebranego w 1956 roku, powstaje
Muzeum Historii Żydów Polskich. Jakkolwiek można tworzyć skojarzenia między
Żydami a masową zagładą, to jednak tematyka tego muzeum (tradycje, kultura
żydowska, związki z Polską) nie ma nic wspólnego z obozem zagłady, który się w
tym miejscu znajdował. Tu, gdzie jest wielki wykop pod fundamenty muzeum,
powinno być raczej miejsce eksploracji archeologicznej i poszukiwania śladów
tragicznej, wojennej historii. Tak bardzo UB i ówczesna władza bała się
porównań z hitlerowcami, że postanowiła zniszczyć tę obozową budowlę i zatrzeć
pamięć o niej i o tym, co się tu działo. Zostało tam tylko puste miejsce,
trawnik. Dodajmy, że był to obiekt historyczny, monumentalny klasycystyczny
gmach z XVIII wieku, Koszary Artylerii Koronnej, projektowane przez Stanisława
Zawadzkiego, jeden z dosłownie kilku budynków ocalałych w morzu ruin Getta,
fragment dziejów miasta. Na tym się sprawa nie kończy. Rzecz dotyczy także
usuwania elementów budowli obozowych na warszawskim Kole.
Przestępcze praktyki
Jednym z największych zniszczeń,
dokonanych w ostatnich latach, była likwidacja generatora gazów trujących
(GGT), w tunelu przy Dworcu Zachodnim w Warszawie. Jest to tym bardziej
bolesne, że zgodę na tę operację wydała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa,
od której oczekiwalibyśmy zupełnie innego podejścia do sprawy. Można
przypuszczać, że wpływ na tę decyzję miała postawa Władysława Bartoszewskiego,
którego podejście do warszawskich komór gazowych jest znane. Ale pojawiły się
też inne zdania. Zgłosili się, a nawet złożyli zeznania i zawiadomienia w tej
sprawie architekci, twierdzący, że w latach 70-tych zaprojektowali budynek
generatora. Zapewniają oni, iż jest to wentylacja tunelu. Twierdzenia, co
najmniej zastanawiające, szczególnie w kontekście ekspertyzy biegłych z 1989
roku, w której potwierdza się, że jest to obiekt z czasów okupacji niemieckiej.
Biegli wskazują, że został on umieszczony w projekcie rozbudowy tuneli już jako
istniejąca budowla. Z niewiadomych przyczyn nawet tę opinię biegłych się
podważa.
Stanowisko oponentów wobec faktu
istnienia i autentyczności komór gazowych spowodowało, że pozwolono na rzecz
niebywałą, rozbiórkę obiektu masowej zagłady z czasów ostatniej wojny. Dzisiaj,
parę lat po tej rozbiórce, można usłyszeć nie tylko, że komory gazowej w tunelu
nie było, że to była zwykła wentylacja, ale nawet, iż ten obiekt w ogóle nie
istniał. Taki wpływ na świadomość ludzką może mieć tylko zmasowana nagonka
propagandowa. Zastanawiające, że istnieją wątpliwości w tej sprawie. Przecież
prokuratorzy prowadzący śledztwo, mają możliwość odwołania się do wszelkich
instytucji w celu dochodzenia prawdy. Nie chodzi tu nawet o jakieś szczególne
dowody. Są przecież zdjęcia lotnicze z różnych okresów. Przedsiębiorstwa
geodezyjne dysponują mapami tego terenu, na których wszystko jest uwidocznione.
Główne magistrale kolejowe są obiektami strategicznymi i na pewno były w
orbicie zainteresowań wojska. Może tam udałoby się pozyskać inwentaryzacje
geodezyjne z lat 50-tych, 60-tych, dzięki czemu będzie można raz wreszcie
zakończyć dyskusję nad tym, czy generator był, czy też go nie było przed
przebudową tuneli w latach 70-tych? Mijają lata dochodzenia i jak dotąd żadne
kluczowe rozstrzygnięcia w sprawie generatora nie pojawiły się.
Na włsną rękę
Przecież coś byśmy o tym wiedzieli.
Spróbujmy zatem rozwiązać tę kwestię na własną rękę. Posłużmy się w tym
względzie istotnym dokumentem, jakim jest zdjęcie lotnicze z 1945 roku,
wykonane w celu zobrazowania wojennych zniszczeń stolicy. Należy zwrócić uwagę,
że jest to zdjęcie już od kilku lat powszechnie dostępne na stronie
internetowej Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy
http://www.mapa.um.warszawa.pl/. Dworzec Zachodni i omawiany tunel są tutaj
dość dobrze ujęte. Widzimy, że obszar w pobliżu tunelu jest w sposób istotny
zmieniony i zasadniczo różni się od pozostałego terenu, na którym znajdują się
torowiska. Jest jaśniejszy, pokryty kilkoma usypiskami i wyraźnie pofałdowany.
W swoim czasie dokonujący odczytu zdjęć lotniczych tego terenu wykazali
nasypisko w miejscu generatora i stwierdzili, że obiektu nie widać, co jednak
wcale nie znaczy, że go tam nie ma.
Zastanówmy się przez moment, jak
wspomniane nasypisko mogło się tu pojawić, na środku głównej magistrali
kolejowej? Czy jego stworzenie nie wygląda na próbę zamaskowania tego miejsca?
Byłaby to próba dość nieudolna, jednak mogła być podjęta przez Niemców. Z
różnych źródeł wiadomo, że kwestia masowej zagłady stanowiła w Niemczech ścisłą
tajemnicę. Stosowano też zasadę zacierania śladów zbrodni. Świadczą o tym palone
baraki obozowe, wysadzane w powietrze krematoria, tak jak to czyniono w
Oświęcimiu czy chociażby na terenie obozu przy Gęsiej w Warszawie. Po zagładzie
miał nie pozostać żaden ślad. Działając w zgodzie z tą praktyką, Niemcy powinni
wysadzić generator w powietrze, tak jak uczyniono z innymi, podobnymi
budowlami. Jednak usytuowanie obiektu w miejscu newralgicznym dla komunikacji,
na środku ważnej linii kolejowej, nad tunelem, wykluczało taką możliwość. Jego
zniszczenie stanowiło groźbę zamknięcia drogi ewakuacji ludzi i sprzętu przed
zbliżającym się frontem. Pozostawienie generatora, nawet tylko prowizorycznie
ukrytego, było dla nich mniejszą szkodą, więc świadectwo masowych zbrodni
zachowało się.
Powróćmy jednak do wspomnianego
wcześniej zdjęcia. Interesujące nas budowle, umieszczone na międzytorzu, to
dwie okrągłe banie gazotwórcze i prostokątny budynek mieszczący dwa szyby,
wloty powietrza. W około jednej trzeciej długości tunelu widzimy usypisko o
specyficznym kształcie, z dość ostro i równo zarysowaną stroną zachodnią. Dla
wprawnego obserwatora będzie dostrzegalna również jaskrawo oświetlona krawędź
południowa. Widać jeszcze dwa małe pagórki, ustawione wyraźnie w jednej linii,
równoległej do zachodniej krawędzi usypiska. Czy może to być zasypany budynek
szybów? Wątpliwości może tu rozwiać porównanie z podkładem geodezyjnym, czyli
dokładnym odwzorowaniem tego terenu w określonej skali. Kiedy nałożymy na
zdjęcie lotnicze fragment inwentaryzacji geodezyjnej okazuje się, iż oznaczony
jako prostokąt budynek szybów dokładnie pokrywa się z krawędziami usypiska.
Mamy tu więc do czynienia z budowlami zasypanymi, co prawda, warstwą żwiru,
lecz nie na tyle dużą, aby zasłonić wszystko. Usypisko odwzorowuje swoją formą
kształt budynku szybów. Czytelne jest umiejscowienie krawędzi budynku, jak też
długości jego boków. Widoczne jest także charakterystyczne usytuowane budowli
na międzytorzu. Nie są one ustawione równolegle do tunelu, różnica wynosi około
7° i to odchylenie jest również widoczne. Wspomniane dwa małe pagórki, to
niewątpliwie wyloty szybów, które musiały być zabezpieczone przed wpływem
warunków atmosferycznych. Te właśnie elementy chroniące są tutaj uwydatnione. A
jak przedstawia się sprawa bani gazotwórczych? One nie są odwzorowane aż tak
dobrze jak budynek szybów. Jednak i tutaj, gdy skorzystamy z pomocy podkładu
geodezyjnego i uważnie popatrzymy, znajdziemy wokół bani północnej szereg
zagłębień, które układają się w półkole przy jej krawędzi, odwzorowując jej
kształt i rozmiary. Podobnie w przypadku bani południowej. W pewnym fragmencie
dość wyraźne zagłębienie terenu pokrywa się z krawędzią widoczną na podkładzie.
Zatem banie również były w tym miejscu, gdy robiono zdjęcie. Widać
rozpoznawalne cechy budowli i dotyczy to każdego z elementów GGT w jakimś fragmencie.
Czy może to być przypadek? Gdyby chodziło o jakiś jeden element można by było
wątpić, ale tych elementów jest kilka, więc wątpliwości nie ma. Elementy
generatora były w tym miejscu w 1945 roku, kiedy robiono to zdjęcie.
Jakie mogą być konsekwencje tego
faktu? Przeciwnicy komory gazowej w tunelu już nie raz przekonywali opinię
publiczną, że komory nie było, a generator nie był generatorem tylko inną,
współczesną budowlą. Jednak jest inaczej. Jak powyższe fakty mają się do
książki Bogusława Kopki, który z dokumentów śledztwa sędzi Marii Trzcińskiej
usunął całkowicie kwestię komory gazowej w tunelu? A co do powiedzenia mają w
tej sprawie twórcy rzekomych projektów generatora z lat 70-tych zeszłego wieku.
Jak rozumieć ich wypowiedzi? Trzeba na koniec zadać pytanie, jak widzą problem
członkowie Rady OPWiM, którzy pozwolili na rozbiórkę obiektu masowej zagłady,
co jest zdarzeniem bez precedensu. Należy rozumieć, że instytucje mające dostęp
do wszelkich materiałów badawczych, prokuratorzy, historycy, nie znaleźli czasu
by zainteresować się chociażby tym zdjęciem i sprawdzić, czy coś tam może
jednak jest? A przecież ich możliwości dostępu do dokumentów są bardzo duże i
jak widać nie zostały wykorzystane.
Omawiana fotografia zawiera jeszcze
inne ważne szczegóły, między innymi widać na niej zasypany południowy wylot
tunelu od strony Ochoty. Widzimy tam pryzmę ziemi o nieregularnym kształcie.
Rzuca ona wyraźny cień w kierunku ostro zarysowanej ściany czołowej tunelu, co
dowodzi, iż znajduje się ona przed tunelem, całkowicie zamykając wjazd do
niego. Inaczej rzecz przedstawia się od strony północnej, gdzie wejście jest
otwarte. Tunel uwidoczniony w tym stanie jest dokładną ilustracją przytoczonego
wcześniej zeznania Stanisława W., wywiadowcy zgrupowania "Radosław" i
jego dodatkowym potwierdzeniem. Ustalenia dotyczące zasypania tunelu przez
Niemców jeszcze niedawno podważano w prasie.
Tekst nadesłany.
wtorek, 23 lipca 2013
Żywioł ukraiński jak polski
Prezentowany tu pogląd przez profesora, jest
zbieżny z powojenną propagandą OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów), że
OUN walczyła przeciwko Niemcom.
Z
Niemcami na Polskę i nóż w plecy
Prawda jest taka, że OUN należał do
międzynarodówki faszystowskiej jeszcze przed wojną o czym świadczy chociażby
dokument-protokół z 1938r. z posiedzenia partii faszystowskich, na którym była rozpatrywana
skarga UPA jako członka jednej z tych partii na rząd Polski w sprawie związanej
z dążeniem do rewizji Traktatu Wersalskiego.
W ramach przygotowań Niemców do wojny, OUN jako
sojusznik otrzymał zadanie wzniecenia walk na tyłach armii polskiej, które później
zostało jednak odwołane przez Niemcy jako zbyteczne, wskutek zawarcia paktu
Ribbentrop-Mołotow. Pomimo to, zostało
częściowo wykonane i zaowocowało setkami zabitych Polaków w napadach bojówek
OUN na wycofujące się w stronę Rumunii Wojsko Polskie. Był to pierwszy
przysłowiowy nóż w polskie plecy w czasie II Wojny Światowej. Lecz na tym nie koniec.
Nikt nie chce pamiętać, że podczas agresji
Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. bezpośredni udział brał w niej „Legion
Ukraińskich Nacjonalistów” pod dowództwem Romana Suszki włączony w skład
Wehrmachtu. A więc OUN była współsprawcą
wybuchu wojny, walcząc po stronie agresora!
OUN w wyniku personalnych ambicji, podzielona
była na dwie frakcje. OUN Melnyka i OUN Bandery. OUN Melnyka w żadnym okresie II Wojny
Światowej nie zerwała współpracy z Niemcami, natomiast OUN Bandery miała tylko
jeden zgrzyt - kiedy Niemcy zwróciły się do niej o odwołanie samowolnej proklamacji
państwa ukraińskiego, co skutkowało na krótko odwołaniem z frontu batalionów
Nachtigall i Roland. Nie oznaczało to jednak zerwania stosunków z Niemcami. OUN Bandery zgodził się na przekształcenie
tych batalionów w 201 policyjny batalion Schutzmannschaften, którego dowódzcą
został Roman Szuchewycz – dotychczasowy dowódca Nachtigall.
Kraków
kolebką ukraińskich nacjonalistów
W czasie aneksji Wołynia przez Sowiety, 20
tys. działaczy OUN przeniosło się do Generalnej Guberni do Krakowa, gdzie
powstał w kwietniu 40 r. Ukraiński Centralny Komitet (UCK) finansowany z kasy
Abwehry! (Abwehra była wywiadowczą,
dywersyjną sabotażową centralą Wehrmachtu).
Wszelkie sprawy UCK były uzgadniane przez
Romana Suszkę z T. Oberlanderem z Abwehry, która zajmowała się niszczeniem
polskiego ruchu podziemnego przy pomocy stworzonych do tego przy UCK –
Ukraińskich Dopomogowych Komitetów (UDK).
Kraków był wówczas siedzibą obu frakcji – OUN
Melnyka i OUN Bandery, a nacjonaliści ukraińscy byli w doskonałej sytuacji
finansowej, biorąc we władanie pożydowskie mienie, prowadząc sklepy i ośrodki
polityczne za przyzwoleniem niemieckiego okupanta.
Ludność ukraińska była w Generalnej Guberni w
stosunku do ludności polskiej uprzywilejowana.
UCK prowadził politykę ukrainizacji na terenach Podlasia, Chełmszczyzny,
Nadsania i Łemkowszczyzny. Wiele
polskich szkół zamieniono na ukraińskie a kościoły w cerkwie - jak np. katedrę
w Chełmie. W Krakowie powstało liceum
ukraińskie, którego absolwentem był np. Bohdan Osadczuk, wysłany później za
zasługi dla Niemiec w działalności w UDK jako stypendysta na studia do
Berlina. Takie stypendium otrzymał od
Niemców również skarbnik UCK Omelan Tarnawśkij.
Niemcy odwdzięczali się za takie
zasługi jak osłabienie polskiego ruchu oporu, czy pomoc w eksterminacji ludności
polskiej np. „Dzieci Zamojszczyzny”!
UCK zwracał się do Hansa Franka z propozycją
przesiedleń Polaków z terenów zainteresowań ukraińskich, jednak sprawa została
odłożona przez gubernatora do zakończenia wojny, a więc akcja „Wisła” - którą
potępia prof. Żaryn – była planowana przez OUN dla Polaków o wiele wcześniej
tylko nie wyszła - bo Niemcy wraz z OUN przegrały wojnę. Zaplanowana była
pomimo że Polacy nie byli ludobójcami swoich ukraińskich sąsiadów.
Odnośnie zaś polskiej akcji przesiedlenczej „Wisła”,
to była ona nie do uniknięcia, bo tylko pozbawienie upowców zaplecza w postaci
ludności ukraińskiej, demobilizowało UPA.
I nie chodziło tu o to, że owa ludność rwała się do walki, bo tej ludności
nikt się o to nie pytał, bowiem metodą rekrutacji do tej „wyzwoleńczej” armi był
terror.
Gorzka prawda
Służba Bezpeki, powstała jeszcze przed wojną, była prawem i sądem
UPA Bandery. Zorganizowana była na wzór hitlerowski i prawie wszyscy jej
dowódcy byli kursantami policyjnej szkoły hitlerowskiej w Zakopanym.
W samym rówieńskim obwodzie liczba zamordowanych przez SB cywilnych
Ukraińców wynosi ponad 9 tys. Wiktor Poliszczuk opublikował wykaz ponad 5 tys.
tych ofiar. Geografia mordów pozwoliła mu oszacować, że Służba Bezbeki w latach
41 - 50 wymordowała w sposób bestialski 80 tys. cywilnej ludności ukraińskiej. A więc na 3 statystycznych Polaków,
banderowcy mordowali 2 swoich własnych rodaków.
I w tym miejscu Ukrainiec Wiktor Poliszczuk doszedł do odkrycia gorzkiej
prawdy, że OUN – UPA nie był wyzwoleńczy dla narodu ukraińskiego lecz
zbrodniczy. Nie można zatem gloryfikować
go, lecz trzeba potępić, poprzez odsłonięcie całej prawdy o nim jako o ruchu
nie narodowym, lecz faszystowskim.
Profesor miał połowę racji
Profesor Jan Żaryn wyraził pogląd, że Ukraińcy przeciwstawiali się
zarówno Sowietom jak i Niemcom. Tu trzeba profesorowi oddać cześć, że pomylił
się tylko częściowo - co świetnie widać przy
agresji Niemiec na ZSRR, gdzie w przypadku zdobywania Lwowa, widzimy dwa bataliony
OUN Bandery podległe niemieckiej Abwehrze (Nachtigall i Rolland) u boku niemieckiego
Wehrmachtu.
Nachtigall zamieszany jest w aresztowania i najprawdopodobniej w egzekucje polskich profesorów we Lwowie. A już ponad wątpliwość jest fakt, że OUN
układał listy polskich intelektualistów przeznaczonych do likwidacji.
W pierwszych dniach okupacji niemieckiej Lwowa, OUN Bandery pomógł
Niemcom w pogromie Żydów lwowskich.
Trochę później urządzono dni Petlury w terenie.
OUN Melnyka też wyruszył z pomocą dla Niemców z „Bukowińskim Kureniem”,
który w Kijowie został przekształcony w oddział policyjny
Schutzmannschaften. Jest on podejrzany o
mordowanie Żydów w Babim Jarze.
** ** **
Można by tu jeszcze pisać o masakrze policji ukraińskiej do spółki z
Niemcami we wsi białoruskiej Chatyń, wiernopoddańczych listach OUN do Hitlera,
czy zabiegach OUN Melnyka już od 1941 r. w sprawie utworzenia przyszłych SS
Galizien – realizację których Niemcy przeciągnęli aż do 1943 r., czy w końcu o plutonach
egzekucyjnych wykorzystywanych przez Niemcy w KL Warschau, ale myślę, że tych
przykładów tutaj wystarczy na pogląd historyczny, gorzej z moralnym.
Stanięcie po stronie oprawców to współudział
w zbrodni – podobnie jak fałszowanie historii - bowiem zbrodnia nieosądzona,
nienapiętnowana, ciąży zawsze z powrotem ku zbrodni!
Wojciech Kozłowski - na podstawie „Gorzkiej prawdy” Wiktora Poliszczuka
Subskrybuj:
Posty (Atom)