poniedziałek, 26 października 2009

Konzentrationslager Warschau Bogusława Kopki

Referat na sympozjum o KL Warschau

I

Kolejne rocznicowe obchody Powstania Warszawskiego przebiegają w cieniu skandalu, związanego z uznaniem martyrologii Powstańców Warszawskich, w odróżnieniu od uporczywego nieuznawania martyrologii tych Warszawiaków, którzy zostali wymordowani w obozie koncentracyjnym w centrum Warszawy - Konzentrationslager-Warschau. Skandal potęgowany jest faktem, że prawdę o martyrologii warszawiaków stara się ukryć i wymazać z pamięci Polaków prezydent Warszawy - Hanna Gronkiewicz-Waltz - przez blokowanie pozwolenia na budowę pomnika, który z jednej strony byłby panteonem Miasta Nieujarzmionego Warszawy, lecz także symbolicznym grobem ofiar – przewyższających swą liczebnością liczbę ofiar Powstania Warszawskiego.

Wzbranianie w takim przypadku budowy pomnika jest hańbą i przestępstwem równym zakazowi pochówku. Jest stawaniem po stronie oprawców i sprzyjaniem by zbrodnia została w niepamięć zatarta. Jest wreszcie drwiną z Polaków przez osobę wybraną przez nich do zaszczytnej - lecz jednak do służby.

Znamienne, że tak jak ludobójstwo niemieckie było wprzęgnięte w realizację planu zagospodarowania przestrzennego terenu (plan Pabsta) tak dla odmiany współcześnie - uprawnienia prezydenta miasta do kształtowania zagospodarowania przestrzennego terenu - wykorzystywane są do wynaradawiania Polaków. Tymczasem naród wraz z utratą swojej tożsamości – na którą składa się między innymi pamięć historyczna – ginie.
Dla przypomnienia: urbanistyczny plan Pabsta zakładał całkowitą likwidację („rozbiórkę”) stolicy Polski i wybudowanie na tym miejscu „Nowego niemieckiego miasta Warszawa" (niem. Die neue Deutsche Stadt Warschau). Planowano pozostawić przy życiu jedynie kilkadziesiąt tysięcy warszawiaków w obozie na Pradze do wykorzystania ich w pracy niewolniczej dla Niemców. Realizacji tego planu w zakresie redukcji liczby mieszkańców służył KL Warschau.

II

W skandal braku pomnika likwidowanej przez Niemców Warszawy – symbolu polskiej państwowości wmieszany jest również Lech Kaczyński, jako prezydent Polski. Jego wina polega na niedotrzymaniu obietnicy wyborczej - wybudowania tego pomnika – równoważnej w tym wypadku z niedotrzymaniem słowa honoru, danego narodowi polskiemu przed kamerami telewizji Trwam, przez osobę pełniącą wówczas funkcję Prezydenta Warszawy.

Znany jest w polskiej historii przypadek Alfreda Biłyka - ostatniego polskiego wojewody Lwowa, który w 1939 r. nie mogąc spełnić obietnicy pozostania z mieszkańcami w okupowanym mieście - nawet nie ze swojej winy - bo w skutek otrzymania od premiera polecenia wyjechania w tym czasie do Kut – popełnił samobójstwo z powodu niedotrzymania słowa honoru. W przypadku prezydenta Kaczyńskiego dotrzymanie słowa honoru jest wciąż jeszcze możliwe. Tymbardziej, ze teraz jako Prezydent odrodzonej Polski moc sprawczą wypełnienia zobowiązania powinien posiadać...

Z incjatywy Komitetu Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau i Stowarzyrzenia Rodzin Warszawskich „Wars i Sawa” prowadzona jest akcja protestacyjna - polegającą na składaniu kamyków w miejscu uświęconym pod pomnik. W kosciele św. Stanisława Biskupa Męczennika przy ul. Bema, odprawiane są każdego 9 dnia miesiąca msze jak niegdysiejsze msze za Ojczyznę. Jak niegdyś nie ma o nich w gazetach, lecz ludzie jakoś się dowiadują i przychodzą z kamykami nieraz z daleka. Są one składane w miejscu wyznaczonym pod pomnik na skwerze im. Alojzego Pawełka. Niechaj te kamienie wreszcie przemówią. Przecież decyzję budowy pomnika podjął uchwałą sejm polski jeszcze w 2001 roku. Tymczasem na skutek kieresowego IPN – sabotującego sprawę obozu koncentracyjnego KL Warschau – pomnik za czasów Lecha Kaczyńskiego, jako prezydenta Warszawy nie powstał.

Zielone światło w sprawie jego budowy zostało zapalone wraz z nadejściem prezesa Kurtyki i jego orzeczenia w sprawie Konzentrationslager Warschau, a także opinii zespołu ekspertów spośród najlepszych polskich historyków. I oto w momencie, kiedy wydawałoby się, że wieloletni wysiłek sędzi niezłomnej – czcigodnej Marii Trzcińskiej – w ujawnianiu prawdy o zabijanej stolicy Polski nie może być powstrzymany antypolonizmem pani prezydent Warszawy - wybucha niemiecka bomba, czy może raczej żydowski niewypał... Oto Hannie Gronkiewicz-Waltz, która zamiast trafić przed komisję sejmową niż na prezydenta stolicy za nadzór nad prywatyzacją Polski – przychodzi z odsieczą niejaki Kopka z IPN. Pan Kopka w sali muzeum Powstania Warszawskiego prezentuje książkę odrzucającą bez podania logicznej przyczyny ustalenia sędzi Marii Trzcińskiej.

III

Książka „Konzentrationslager Warschau” Bogusława Kopki (wydanie IPN 2007) zawiera podtytuł „Historia i następstwa” lecz z historią w rozumieniu tradycyjnym - ma tyle wspólnego ile kopka z górą. Odnośnie zaś następstw to jakoś ich w książce nie widać. Chyba, że autor miał na myśli mordowanie Żydów przez uwalniajacych ich wprzódy z Gęsiówki powstańców warszawskich. Takie „świadectwa” przytacza dr Kopka w swej książce za Kwartalnikiem Historii Żydów (nr 1, 2003) i uściśla, że byli to żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych. Wynika stąd, że następstwem funkcjonowania obozu było rozbudzenie w Polakach żydobójczej bestii.

Już sama przedmowa napisana przez Dyrektora Biura Edukacji Publicznej IPN, dr Jana Żaryna wywołuje zdumienie i niesmak - pomimo, że wyraża on cyt.: „głęboki szacunek pani sędzi Marii Trzcińskiej i podziękowanie w imieniu kierownictwa Instytutu za to, że swoją zdecydowaną działalnością uruchomiła całą machinę biurokratyczno-prawną państwa polskiego, a to umożliwiło powstanie niniejszej publikacji. Jest ona owocem determinacji środowiska, które od lat postuluje budowę pomnika ofiar KL Warschau.”

Trzeba być bezczelnym manipulatorem aby tak napisać, bowiem wynikałoby z tego, że książka Kopki jest uwieńczeniem wysiłków sędzi niezłomnej i działającego z jej inicjatywy Komitetu Budowy Pomnika; a więc treści w niej zawarte są po myśli sędzi Marii Trzcińskiej i zbieżne z wynikami jej badań, a pomnik conajmniej na ukończeniu. Tymczasem publikacja de facto sprawę budowy pomnika blokuje poprzez dogodny pretekst do nie wydania pozwolenia na budowę przez Prezydenta Warszawy.

Posłuchajmy jeszcze dyrektora Żaryna cyt.: „Pierwotnie w części analitycznej miał się znaleźć także artykuł pani sędzi Marii Trzcińskiej, która jednak ostatecznie zdecydowała się na opublikowanie swojego raportu poza wydawnictwem IPN.” No proszę - raportu a nie artykułu. I przy tym należałoby panu Żarynowi zadać publiczne pytanie, a dlaczego to pani sędzi - zasłużonej w sprawie KL Warschau - nie zlecił napisania części analitycznej, do której materiały gromadziła przez lata z największą determinacją - z narażeniem życia, a Kopce napisanie artykułu? W rezultacie Kopce powierzono napisanie książki w oparciu o materiały, które były dorobkiem czyjegoś życia. Na jakiej podstawie? Według jakich norm, prawideł? A dodatkowo, skoro sprawa KL Warschau jest rangi narodowej - bo co do tego wątpliwości chyba nie mamy - to jakie kryteria, jakie osiągnięcia zawodowe zdeterminowały wybór niejakiego Kopki?

W przedmowie Żaryna - nieco większej od jednej strony - jeszcze jedna informacja jest frapująca cyt.: „Najistotniejsza kwestia, którą autor próbuje rozstrzygnąć, dotyczy charakteru obozu. Poświadczenie istnienia komór gazowych na obszarze KL Warschau pozwoliłoby wpisać to miejsce na listę obozów zagłady, takich jak Treblinka, Majdanek, Bełżec czy Sobibór.”

Dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN tym jednym zdaniem wymierza policzek sędzi Marii Trzcińskiej – ignorując ustalenia jej śledztwa - a jednocześnie uwiarygadnia swym autorytetem fikcję rozstrzygania o ludobójstwie rozstrzygniętym jeszcze w czasie jego trwania przez najlepszego eksperta w dziedzinie zagłady – Rudolfa Hoessa, który na swojej mapie wykazał KL Warschau jako vernichtungslager. Pan Żaryn zajmuje tu stanowisko zbieżne z działającym niegdyś w IPN stalinowskim prokuratorem Kaniewskim i późniejszym prokuratorem Kuleszą. Pan Żaryn jakoś nie dostrzega, że już same krematoria z olbrzymimi ilościami prochów ludzkich są dowodem ludobójstwa, a ich rozmiary i wydajność tylko potwierdzają istnienie tej monstrualnej komory przy Warszawie Zachodniej. Zresztą, czy znane są przypadki funkcjonowania w niemieckich obozach zagłady krematoriów bez towarzyszących im komór gazowych? A wreszcie według jakiej logiki o dokonaniu mordu decyduje sposób jego dokania a nie bezsprzeczny fakt dokonania potwierdzony protokółem komisji ekshumacyjnej?


IV

Norman Davies w swojej sławnej „Europie” zauważa, że wraz z odrzuceniem przez postmodernizm tradycyjnych norm i wartości – stworzono na potrzeby przeprowadzenia politycznych programów specjalnych historyków „odrzucających tyranię faktów”. Owych historyków rozpoznajemymy po nieuznawaniu kanonu wiedzy historycznej jak też zasad konwencjonalnej metodologii.

Kiedy zgłębiamy „Konzentrationslager Warschau” Kopki - odnajdujemy tu całą gamę wskazanych mechanizmów. Autor nie ustosunkowuje się lub w ogóle pomija w swoim opracowaniu najważniejsze dokumenty i materiały dowodowe zgromadzone na przestrzeni wielu lat przez sędzię Marię Trzcińską, a w to miejsce wkłada obszerne cytaty niezwiązane merytorycznie z tematem. Są to sympatyczne poniekąd opowiastki Bartoszewskiego o dzielnych konspirujących dziewczętach - sprowadzone wszak do infantylizmu, czy fragmenty podnoszące polski antysemityzm i odgrzewające na nowo akcję Cichego z Wyborczej o mordowaniu Żydów w czasie Powstania Warszawskiego. Akcję zakończoną zresztą dzięki krucjacie polskich historyków pod wodzą Leszka Żebrowskiego – odwołaniem zarzutów przez wywołującego ów skandal Michnika. Dlaczego pan Kopka odgrzewa na nowo stare kotlety i to niejako pod skrzydłem IPN, można by odgadnąć wpisujac ów skandal w szerszą polityczną akcję.

V

Po odrzuceniu przez Kopkę materiałów typu zeznania norymberskie a innych - jak rozkaz Himmlera z dn. 9 października 1942 - potraktowanie intencjonalnie tzn. przyjęcie, że Himmler musiał być idiotą nakazując rozmieszczenie żydowskich robotników w KL Warschau, którego jeszcze wtedy według Kopki nie było - wyszło panu doktorowi, że obóz nie działał poza terenem getta czyli tzw. „Gęsiówką” i nie był obozem zagłady.

Według dr Kopki wszystkie zeznania świadków zarejestrowane przez sędzię Marię Trzcińską - ze wzgledu na duży upływ czasu od zdarzeń - są niewiarygodne, pomimo, że tworzą spójny i logiczny obraz i podparte są niepodważalnymi dowodami. Nie dotyczy to naturalnie zeznań świadków żydowskich czy przesłuchiwanych jeszcze później przez prokuratora Kochanowskiego.

Po tych wszystkich kopkach pana Kopki, które można by tu długo wymieniać, pan doktor dochodzi do ostatecznej konkluzji w której zaprzecza nie tylko ustaleniom sędzi Marii Trzcińskiej lecz w ogóle polskiej martyrologii i niemieckiemu ludobójstwu na Polakach w czasie II Wojny Światowej stwierdzajac, że: „nazistowski aparat terroru nie był w stanie realizować planu równoczesnej zagłady fizycznej dwóch narodów – Polaków i Żydów (...) odkładając tym samym na czas nieokreślony decyzję co do przyszłego losu Słowian, w tym Polaków.” (131) (sic!)

Doprawdy trudno tu polemizować. Wypada tylko pogratulować panu prezesowi Kurtyce rodzynków w jego drużynie i zapytać czy - w zgodzie z ustawą o IPN - miało prawo ukazać się owe monstrualne dziwactwo pod szyldem polskiego IPN, i jakie mogą być tego polityczne reperkusje?

Było już zabijanie historii w Instytucie Pamięci Narodowej przez motykowanie Motyki i nikomu włosa z głowy pan prezes nie wyrwał. Przyszło zatem i kopkowanie. Norman Davies we wspomnianej już „Europie” trochę nas jednak pociesza, że śmierć historii powoduje też pomór uśmiercającej przyczyny.

VI

Książka Kopki zawiera znaczny, lecz jednak niekompletny zestaw protokółów z zeznań świadków. Nie można zatem na podstawie niepełnego materiału, wyrobić sobie rzetelny pogląd na sprawę - zwłaszcza przy nieznanym kryterium doboru protokółów przez prezentera. Można jednak rozpoznać przyjętą metodę śledztwa i cel - dokąd zmierzało – zwłaszcza znając morale niektórych prokuratorów kształtujących zeznania – takich jak chociażby prokurator Lech Kochanowski - obciążony udziałem w represjach w stanie wojennym - wymierzonych w ruch Solidarności i pomimo tego pozytywnie zlustrowany przez Witolda Kuleszę – szefa pionu śledczego IPN i zastępcę Kieresa.

Przy panu Kuleszy warto się chwilę zatrzymać i to nie tylko z powodu jego bezkarnego udziału w wyczyszczeniu archiwów IPN z dowodów niemieckiego ludobójstwa na polskim narodzie, lecz także z powodu wprowadzenia przez niego pojęcia kłamstwa oświęcimskiego. Jak wygląda jego nadzór autorski niech świadczy fakt, że liczbę ofiar obozu Auschwitz obniżono kilkakrotnie, a ostatnie, żyjące jeszcze ofiary tego obozu – nie mogąc znaleźć powiernika swojego protestu - zaniosły swoje świadectwa na Jasną Górę do Matki. Tak nawiasem to chodzi tu głównie o pomordowanych Żydów. Bo to oni szli z rampy bez ewidencji. Warto też wspomnieć, że o tych wykluczonych z historii ofiarach holokaustu możemy się już dowiedzieć tylko z tak zwanego antysemickiego Radia Maryja.

Profesor Witold Kulesza po awansie w IPN na dyrektora Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, odznaczony został w 2001 roku Krzyżem Zasługi Republiki Federalnej Niemiec. Czy tak jak dopuścił do kłamstwa oświęcimskiego miał również wpływ na kłamstwo warszawskie? Czy przypadkiem nie jego obowiązkiem było zabezpieczenie na potrzeby śledztwa istniejących instalacji gazotwórczo-nawiewowych na międzytorzu i w tunelu na terenie Warszawy Zachodniej? A jak się ma takie postępowanie w świetle ustawy o IPN? A cóż na to sekretarz Rady Pamięci Walk i Męczeństwa – Przewoźnik - zachowujący obojętność na niszczenie śladów ludobójstwa, a jednocześnie dopominający się od sędzi Trzcińskiej listy ofiar zagazowanych - potrzebnych mu do pozytywnej opinii w sprawie pomnika.

Wracając do protokółów przesłuchań prokuratora Kochanowskiego – odnosi się wrażenie, że przyświecającym mu celem było zdewaluowanie sędzi Marii Trzinskiej i jej świadków metodami wprost ubeckimi. Panu prokuratorowi coś jakby się pomyliło i obiektem jego śledztwa stało się nie ludobójstwo w Konzentrationslager Warschau lecz sędzia niezłomny – czcigodna pani Maria Trzcińska!

Myślę, że ta sprawa zasługuje na osobne opracowanie ale póki co wymienię przynajmniej jedno prokuratorskie „zwycięstwo”. Udało mu się wyciągnąć od przesluchiwanej ofiary, że pani sędzia zawyżyła wykształcenie świadka. Tymczasem tenże prokurator pana Bartoszewskiego wyciąga nawet na wyższe. No coż, niegdysiejsi prokuratorzy reżimowi - szczególnie wojskowi – posiadają talent wyciągania zeznań...

VII

Osoba ukrywająca mordercę staje się automatycznie wspólnikiem jej zbrodni. Przez analogię również zbrodnią jest haniebny proceder fałszowania historii – tym bardziej jeśli przedmiotem fałszowanej historii jest ludobójstwo.

Śledząc lata zmagań sędzi niezłomnej z prokuraturą, a więc organem powołanym do ochrony praworządności – przestajemy mieć wątpliwości, że właśnie ten organ jest największym zagrożeniem dla Polski. Widać to doskonale po przypadku KL Warschau, gdzie prokuratura zabija sprawę dla Polski największą - związaną z polską pamięcią narodową, tożsamością, trwaniem... Skandal, za skandalem nie porusza tu jednak żadnych trybów sprawiedliwości społecznej lecz jedynie sprawia, że śledztwo przechodzi w kręgu zaklętym z rąk do rąk. Od diabła do diabła - chciało by się powiedzieć - bo prokurator uwikłany nawet obcym wywiadem nie podlega lustracyjnemu wyświęceniu, lecz co najwyżej zmianie Lucypera...

Premier Kaczyński stan polskiej prokuratury definiuje następujaco: „Prokuratorzy, którzy być może sami powinni być przedmiotem zainteresowania organów ścigania, zostają prokuratorami bardzo wysokiej rangi.”

W świetle tak porażających faktów można mieć wątpliwości odnośnie polskiej suwerenności. Nie można natomiast mieć wątpliwości co do jednego; jeżeli pamięć o martyrologii w Obozie koncentracyjnym KL Warschau zwycięży – przetrwamy również jako naród.
Pozostając w trosce o przetrwanie musimy wszak postawić jedno publiczne pytanie; jakiż to los czeka sprawę KL Warschau pod wodzą prokuratora Kupydłowskiego z Łodzi, który nie może sobie poradzić ze znalezieniem „sąsiadów” polskiej ludności w Nalibokach, pomimo, że „sąsiedzi” swe zbrodnie sami opisali w książkach - a wyznania ich - są zbieżne z zeznaniami wciąż żyjących polskich świadków tej zbrodni?

VIII

Według Leszka Żebrowskiego, białe plamy historii zapełniane są zawsze przez innych. Tymczasem proces reedukacji Niemców po erze hitlerowskiej przebiegał opornie i nigdy nie został tak naprawdę zakończony. Obecnie obserwuje się zjawisko przebiegające w kierunku odwrotnym. Do jakiego punktu dojdzie – trudno powiedzieć. Miejmy nadzieję, że nie będzie to punkt o takich samych parametrach jak kiedyś gdy wybuchła wojna.
Mający za sobą przykre doświadczenia Żydzi, na wszelki wypadek obstalowali sobie w Niemczech pomnik holokaustu – kreując przy okazji wrażenie o niedobrych polskich sąsiadach (Gross). Pozbyli się w ten sposób Polaków jako konkurentów do niemieckiej pokory. Szczególnie zazdrosny o Polaków okazał się kawaler niemieckiego orderu Strasermana – Bartoszewski - zawłaszczając KL-Warschau do obszaru getta. Za nim poszedł Kopka - blokując tym samym rozpoczęcie budowy pomnika pomordowanych Warszawiaków.

Tymczasem Niemcy przy takiej pomocy zapominają o własnym ludobójstwie na naszym narodzie i zniszczeniu Polski. Szczególnie ci „wypędzeni” mają krótką pamięć. Trudno się więc dziwić, że coraz bardziej czują się sami pokrzywdzeni. I oto podżegani przez koleżankę Michnika Helgę Hirsch, zamieniają rolę hitlerowskich oprawców z ich polskimi ofiarami. Oskarżając Polaków o ludobójstwo, zaczynają na nowo swoje stare „Drang nach Osten”.
Oburzające jest robienie przez Żydów kozłów ofiarnych z Polaków w interesach z Niemcami i zarazem dojnej krowy (Holokaust Industry). Najbardziej nas niepokoi jednak ich podkochiwanie się w Niemcach. Przecież Polska nie wychodziła najlepiej, na żydowsko-niemieckim flirtowaniu. Zresztą i dla Żydów to podkochiwanie się w Niemcach miało zawsze opłakany skutek. Czyż nie powinni trzymać bardziej z nami naznaczonymi przez wojnę podobnie?


IX


Nie sposób odgadnąć jak dlugo przyjdzie czekać, aż idiotyzmy pana Kopki negujące polską martyrologię – wydane okazale za państwowe pieniądze z piękną pieczęcią okrągłą Instytutu Pamięci Narodowej na którą będą się powoływać przeróżne ośrodki antypolskiej dywersji na świecie wraz z żydowskim ruchem roszczeniowym – zmierzą się z dowodami zawartymi w skromnym autorskim wydaniu sędzi Marii Trzcińskiej.

Nieporównywalna była już sama promocja książki Kopki, z przemówieniem wygłoszonym w imieniu Hanny Gronkiewicz-Waltz. Tej samej, która była u manifestujących pielęgniarek, ale już u manifestujących w sprawie pomnika KL Warschau nie była. Nie było też widać pani prezydent przy zakopywaniu aktu erekcyjnego pod budowę tegoż pomnika na skwerze im. Alojzego Pawełki. Natomiast przy wkopywaniu kamienia węgielnego pod budowę muzeum żydowskiego była nie tylko Prezydent Warszawy, lecz również i Prezydent Polski.

Redaktor Dziobkowska z „Wyborczej” ofiary KL Warschau określa jako te „których nie było”. Dobrze, że wśród Żydów, takich nie znajduje - tak jak i Przewoźnik dziwnie od niepolskich nacji nie domaga się list zagazowanych. Natomiast w stosunku do Warszawiaków z KL Warschau zachowuje się cynicznie, jak błazen w oczekiwaniu uśmiechu od zakatowanych. Dyspozycyjnie jak usłużny Żaryn, który nie usłużył prochom zgazowanych podle. Bądź miłościw Boże.

Bądź miłościw Panie także dla Władysława Bartoszewskiego - przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który nie wiadomo za jakie walki i jakie męczństwa, bo dzięki Bogu ciągle jeszcze żyje w odróżnieniu od ofiar KL Warschau – upamiętnił samego siebie tablicą pamiątkową przy Marszałkowskiej 62, przy jednoczesnym blokowaniu pomnika 200 tysięcy autentycznie zakatowanych warszawiaków...

Żydzi z Getta Warszawskiego od dawna mają pomnik w Warszawie i będzie jeszcze muzeum, w którym ich los będzie szczegółowo opisany. Ta świeca niechaj zapłonie, ale póki braknie choćby małego ogarka dla cieni polskich z KL Warschau, czy sprawiedliwość będzie usatysfakcjonowana? A miłosierdzie boskie wytrzyma? Kiedy holokaust staje się religią, przybiera cechy zazdrosnego Boga a przecież Polska martyrologia nie była ani mniejsza ani też gorsza...
„To Warszawa była jedyną stolicą w Europie w której niemieccy faszyści założyli kombinat śmierci o nazwie KL Warschau, przeznaczony dla jej likwidacji” – mówi sędzia niezłomny - czcigodna pani Maria Trzcińska. „To Warszawa poniosła właśnie największe straty, które są większe od strat całej Anglii i Francji razem wziętych” – mówi sędzia niezłomny - czcigodna pani Maria Trzcińska – osoba, która jednej sprawie, ale za to o znaczeniu dla Polski najwyższym – poświęciła całe swoje życie. Nie mogąc doczekać się odkłamania historii przez tzw. Instytut Pamięci Narodowej – napisała książkę pt. „Obóz zagłady w centrum Warszawy KL Warschau”... Nie mogąc doczekać się wybudowania pomnika ofiar obozu zagłady w centrum Warszawy napisała książkę pt. „KL Warschau – obóz zagłady dla Polaków”. To nawet nie książka, to raport najbardziej wstrząsający na świecie o Polakach, którzy ceną własnej krwi opłacali zaliczkę na Polskę wolną od ludzi wykolejonych z torów chrześcijańskiej cywilizacji - opętanych psychopatyczną ideologią nadludzi...

Ta książka to prawda gorzka, lecz zarazem i dowód; że jeśli Bóg o nas zapomniał – to znaczy uczynił z nami to samo, cośmy uczynili ofiarom Konzentrationslager Warschau.

Obserwatorzy